czwartek, 16 września 2010

bym z kamienia była


"I nie, nie chcę płakać, Panie mój! Uczyń bym była z kamienia. Bym z kamienia była znów!" Dawniej wszystko było inne. Potrafiłam odnaleźć najmniejszy powód, by móc się śmiać. Dziś nie umiem. Chyba za dużo mnie życie doświadczyło, bym potrafiła. A może to wciąż za mało? Wysiadam.. Tęsknię... czy można tęsknić za nieznanym? Chyba tak. Chcę ciszy, spokoju, miłości, ciepła, bliskiej osoby, prawdy, szczerości, zrozumienia. Czy to tak wiele? Chowam się, zamykam w pokoju i płaczę. Ale nawet tu nie jest mi dobrze. Znów problemy zaleczam snem. Budzę się, za ścianą znów to samo. Więc znów płaczę.
Nie cierpię ludzi bez równowagi emocjonalnej i duchowej, nieuporządkowanych w myśleniu i wyznawanych wartościach.Nie cierpię braku cierpliwości, unikania kontaktu z rzeczywistością i z konsekwencjami własnych zachowań. W takim razie będąc w takim otoczeniu nie cierpię siebie samej.
Ile można prosić? Ile można się modlić? Ile można płakać? Ile można stracić nerwów przez jednego "wrzoda na dupie"? PYTAM!
Czy ktoś mnie rozumie? Czy ktoś mnie słucha? Czy ktoś potrafi mi pomóc?


Kocham Cię Mamo! Wyciągnę nas z tego!

piątek, 3 września 2010


Na pierwszy weekend po rozpoczęciu szkoły czeka się najmocniej. W końcu mam chwilę, by złapać oddech. Pamiętam jakby to było wczoraj mój pierwszy dzień w liceum. tymczasem coraz większymi krokami zbliża się matura i koniec roku. Wiem, że czasu jest niewiele, wiem, że trzeba zacząć się uczyć, ale... ale jutrzejszą biologię sobie odpuszczę. Soboty z biologią zacznę od przyszłego tygodnia. daję słowo.
Jestem już pełnoletnia. Czy w moim przypadku jestem osobą dorosłą? Czy wystarczająco razy sparzyłam dupsko, żeby stać się odpowiedzialną i podejmującą właściwe decyzje? To, ile nauczyło mnie życie okaże się na pewno wkrótce.
Organizujemy powoli imprezę urodzinową. Musi być szał, musi być pisk, musi być uśmiech, dobra muzyka, ładne kreacje i zaproszenia.
Tęsknię za moją partnerką od lat 12, za moim cieniem. okrutnie brakuje mi tej części mnie. dobrej części mnie. nadal myślę w szkolnej ławce, że jest chora, a po szkole zaniosę jej lekcje i opowiem o wszystkim, co ją ominęło. widząc ją na przerwach, myślę że już wszystko dobrze, że za chwilę pójdziemy na chemię i będziemy bić się piórnikami, gryźć, szczypać, łapać za kolanka i GŁASKAĆ- niełatwo jest się od tego odzwyczaić. brakuje mi jej. to wszystko już nie jest tym samym.
Jeżeli już piszę swoje żale, to dodam, a przy okazji ostrzegę, że zbliża się jesienna depresja. Z dnia na dzień odczuwam to coraz bardziej. Smuteczek odchodzi i przychodzi. tylko cholera dlaczego zawsze musi wracać?