czwartek, 23 lipca 2015

Tyle razy zaczynałam pisać tu kolejny smutny i beznadziejny post. Żadnego nie dodałam.. nie o tym chciałam pisać.

Teraz jest Łukasz, jest Łukasz, jest Łukasz... mój kochany Łukasz. Moja recepta na szczęście, mój lek na każdą ranę serca. Mój mężczyzna, bratnia dusza. Dziękuję Ci za niego- za mój uśmiech. Przy nim przypominam sobie dawną siebie sprzed lat, przed przyjazdem do Warszawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz